Czy Polska to taki kraj gdzie prosty obywatel zawsze ma pod górkę? Nie wierzycie? Jak zatem wyjaśnić że ciągnący się od ponad 3 lat proces w którym duża grupa poszkodowanych klientów walczy z mBankiem został właśnie sprowadzony do nic nie znaczącej sprawy w której brakuje według Sędziego Mirosława Bączyka (warto zapamietać to nazwisko) opinii biegłego:). 3 lata walki a sędzia pyta o biegłego? W Polsce rządzi kasa i układy, w tym wypadku mBank nie szczędził na prawników a oni reprezentują nie prawdę a kasę. Zresztą poczytajcie niżej.
Każdy z nas chyba zna już temat, o jakim było niezwykle głośno- ,,Nabici w mBank", a więc sprawie, w której klienci zarzucają mBankowi, dawnemu BRE Bankowi zawyżanie oprocentowania swoich kredytów hipotecznych. Wojna, spór, składane zażalenia... i jeszcze to nie koniec, bowiem Sąd Najwyższy uznał kasację wniesioną przez prawników banku i nakazał ponowne rozpatrzenie sprawy przez Sąd Apelacyjny.
Czego dotyczyła skarga kasacyjna? Wyroku łódzkiego Sądu Apelacyjnego, który został uchwalony rok temu i nakazywał on bankowi wypłatę aż 1247 frankowiczom odszkodowań za zawyżone oprocentowanie rat we frankach szwajcarskich. Okazuje się jednak, że takiego finału mieć nie będziemy, bowiem sprawa będzie toczyć się dalej. Jak powiedział sędzia, postępowanie dotyczyło trzech zasadniczych problemów: dopuszczalność skargi grupowej, czy klauzula jest niedopuszczalna i jakie są konsekwencje uznana jej za niedopuszczalną. Wiadomo, że mBank stoi na pozycji przegranej, jeśli chodzi o stronę procesową. Jeśli jednak spojrzymy na kwestię merytoryczną- orzeczenie sądu można uznać za wadliwe.
Sześćdziesiąt siedem tomów akt, a mimo wszystko w dalszym ciągu nie ma finału tej sprawy. Sąd Najwyższy uważa, iż Sąd Apelacyjny powinien wziąć pod uwagę opinie i powołania biegłego. Na tej podstawie można bowiem byłoby odpowiedzieć sobie na pytanie- czy wybory placówki były racjonalne? Dalej Sąd Najwyższy jest zdania, iż Sąd Apelacyjny nie przeanalizował całej umowy. Był w niej bowiem zawarty podział ryzyka walutowego, który w tej sprawie może mieć bardzo duże znaczenie.
Skoro sprawa nie ma końca, w dalszym postępowaniu koniecznym będzie ustalenie obowiązku kontraktowego, który mBank naruszył i jakie były tego działania skutki. Nie można zakończyć sprawy, dopóki nie ustali się, jak był pozyskiwany kapitał na kredyty, jak wygląda poziom ,,uczciwego zysku", a także co jest w związku z odpowiedzialnością odszkodowawczą banku. Sąd Najwyższy uznał również, iż dopuszczalny jest pozew zbiorowy przeciwko bankowi, bo nie narusza on artykułu 321, a to próbowano obalić.
Już trzy lata frankowicze walczą z placówką o odszkodowania za krzywdzące klauzule w umowach, jakie ci wzięli na kredyt hipoteczny we frankach. Kredytobiorcy w sądzie pragnęli przede wszystkim podkreślić, iż niekorzystna sytuacja ekonomiczna sprawiała, że bank podnosił automatycznie oprocentowanie ich kredytu, zaś korzystna sytuacja ekonomiczna powodowała z kolei brak obniżenia lub na tyle niskie, że było ono wręcz niezauważalne. Na chwilę obecną mówimy o 7mln złotych, ale tak naprawdę roszczenia mogą wzrosnąć nawet i dwudziestokrotnie.
Oczywiście, skoro bank się odwołał i chce walczyć dalej, również i klienci nie są dłużni- grożą bowiem pozwem zbiorowym, który spowoduje, ze mBank zyska kolejne koszty do zapłaty sięgające 4,5mld złotych, jeśli oczywiście przegra. A nie zamierza, bo wzniósł on o kasację do Sądu Najwyższego, czyli nie zgadza się z tym, co zostało podane w wyroku w dwóch instancjach. Bank jest zadowolony z werdyktu i chce zupełnie zmienić bieg zdarzeń. Złożył skargę kasacyjną, bo sądy poprzednich instancji orzekły wyrok, a nie przeanalizowały wszystkich, dostępnych dowodów. mBank chce wyjaśnić, w jaki sposób stosował klauzulę i na tym właśnie pragnie się skupić.
Naruszenie interesów konsumentów i wprowadzenie niesprawiedliwej dysproporcji praw i obowiązków na niekorzyść klientów. Tak pełnomocnik klientów mBank argumentuje kwestię podwyższania oprocentowania dla kredytobiorców. Klauzula jest niedozwolona- tak mówił pełnomocnik klientów. W sposób jawny ustalała ona dysproporcje między prawem konsumenta a prawem banku, a po drugie na bazie tej klauzuli bank miał uprawnienie, by samodzielnie pobierać z rachunków klientów pieniądze i ronił to, naruszając umowę. Z kolei adwokaci banku wciąż są zdania, że pozew zbiorowy jest bezzasadny, choć tu już napisaliśmy, że bank od tego odszedł. Uważają oni również, że warunki w umowach absolutnie nie naruszały w rażący sposób interesów klientów, a wręcz przeciwnie przechylają się znacząco na korzyść osób, które kredyt w tym banku wzięły.
Sąd pierwszej instancji uwzględnił pozew zbiorowy 1247 kredytobiorców, którzy pragnęli zwrócić uwagę na warunki oprocentowania w zależności od stopy referencyjnej dla danej waluty, jak również i na zmiany parametrów finansowych rynku pieniężnego i kapitałowego, gdzie jak wiadomo waluta jest podstawą waloryzacji. Wtedy sąd uznał, że klauzula nie wiąże klientów banku i dalej orzeczenie zostało utrzymane w drugiej instancji. Władze banku nie odpuściły, co sprawia, że finału tej sprawy nadal nie widać. Co będzie dalej? Musimy poczekać na dalszy ciąg zdarzeń. Jedno jest pewne- nabitych w mbank czeka z pewnością długa batalia o odszkodowania.
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.